Tytuł : Minecraft - Przeklęty Herobrine
O czym jest opowiadanie? : Opowiadanie jest o chłopaku ,który znajduję się na pewnej wyspie. Dzieją się tam jednak niezwykłe rzeczy. Tajemniczy osobnik zaczyna nawiedzać naszego bohatera.
Jeszcze nie wiem ,czy to będzie koniec i te opowiadanie będzie się składać z tych dwóch części ,czy będzie ich wiele.
Jeśli chcesz by Twoje opowiadanie (może być z jakiegoś filmu ,minecraft, gry ) pojawiło się tutaj przejdź do zakładki : Zgłoszenia.
Minecraft - Przeklęty Herobrine
Spał głęboko czasami chrapiąc. Jednak nie było to na długo.
Obudził się ...a może nie? Nie wiedział ,czy to jawa czy sen. Znajdował się w
ciemnofioletowym pomieszczeniu. Odór trupich ciał unosił się w powietrzu.
Rozglądał się panicznie dostrzegając parę rzeczy w tym półmroku.Co ja tu do
cholery robię? Obok niego znajdowała się szafka z paroma książkami
pokrytymi pajęczynami. Jasnobrązowe deski pod nim lekko skrzypiały ,krzesło i
stół wyglądały jakby miały zaraz się rozpaść na kawałki. Nagle przed sobą
zobaczył pewną postać. Płomienie wokół niej błyskawicznie się zapaliły. W
pokoju zrobiło się duszno. Lekko przestraszony chłopak wytężył wzrok chcąc
dostrzec wygląd owego człowieka. Wtedy jeszcze nie wiedział jak bardzo się
pomylił myśląc o nim jak o człowieku. Dostrzegł ciemnobrązowe włosy ,seledynową
koszulkę i granatowe spodnie. Podszedł bliżej ciekawy choć przestraszony innej
osoby. Wtedy to dostrzegł. On
ma białe oczy! To raczej nie
codzienne zjawisko na pewno go nie pocieszyło. Jego serce nagle przyśpieszyło.
Panicznie szukając wyjścia dostrzegł ,że ten człowiek zaczął do niego bliżej
podchodzić. Wstrzymał lekko oddech. Kiedy był już metr od niego ,obudził się.
Zalany potem usiadł rozglądając się na boki. Ognisko już zgasło. Dawno nie miał
takiego koszmaru. Ostatnio nie miał żadnych snów. Może to dlatego ,że zwykle
spał w łóżku? Na pewno jego nastroju nie poprawiało to ,że spał w środku lasu.
Dostrzegł ,że jego pies uniósł lekko głowę i przypatrywał mu się tymi swoimi
brązowymi oczami. Pogłaskał go lekko chcąc go uspokoić. Położył się myśląc
tylko o tym ,że jak obudzi będzie już w domu. Niestety tak się nie stało.
Następnego ranka wstał niewyspany.
- Szasta ,idziemy znaleźć jakiś ludzi? -
pies zaszczekał radośnie na tą nowinę. - To może najpierw się czegoś napijemy i
wykąpiemy? Niedaleko powinna być jakaś rzeczka. - owczarek zamerdał ogonem na
zgodę.
Brunet wziął bluzę i razem udali się w
podróż. Po drodze natrafili na jakieś ruiny. Niezbyt zaciekawiły zielonookiego
,więc poszli dalej. Mgła lekko się uniosła ,co utrudniało mu widoczność. Szedł
z dziesięć minut ,gdy nagle coś zauważył. Koło drzewa była jakaś postać. Człowiek? Od razu zaczął biec w jej stronę.
Jednak osobnik zaczął uciekać. Gonił za nim razem z psem jednak tamten człowiek
był szybszy. Uciekł im. Zdyszany usiadł na jakimś pieńku drzewa. Może to było jakieś zwierzę? Nie wiedział ,ale zamierzał się
dowiedzieć. Odpoczął chwilę po czym wstał.
- Dobra chodź mały ,nie ma co tutaj
siedzieć. Kurde ,nic nie widać przez tą mgłę. Przeczekamy ją? - pies jakby na
polecenie usiadł. W takim razie brunet zrobił to samo. Czekali dwie godziny ,aż
opadła w końcu. Teraz mogli ruszać. Po drodze natrafił na świnię ,która
postanowił upolować. Okazało się ,że raczej kariery jako myśliwy nie
rozpocznie. Zwierze mu uciekło ,kiedy ten próbował zabić ją naostrzonym
patykiem. Ciekawe kim byłem w przeszłości? Myśląc o tym
położył się na trawie.
- Musimy znaleźć jakiegoś człowieka. Może
on zdoła mi powiedzieć co się dzieje. - pies położył swoją mordkę na jego
kolanie kładąc się na trawie.
O co w tym chodzi? Dlaczego się tutaj
znalazłem?
Promienie słońca oświetlały jego twarz.
Zdecydowanie była piękna pogoda. W oddali było słychać lecące ptaki i inne zwierzęta.
Leżał na jakiejś górce. Już polubił takie dni ,ale dobra nie ma co leżeć.
Trzeba szukać ludzi! Razem z psem szli cały czas na wprost. Co do cholery? Nikt tutaj nie mieszka? Zauważył
jakąś postać obok drzewa. Ponownie… zaczął ją gonić. Może jakiś drwal? Po paru minutach zobaczył mały liścik leżący na
trawie. Był tam gdzie ten człowiek ostatnio. Postać zniknęła ,lecz zostawiła
kartkę. Pisało na niej :
Trzymaj się ode mnie z dala.
Kto to mógł napisać? Szybko o tym zapominając udał się szukać
ludzi. Jednak po paru godzinach ,gdy słońce zaczęło zachodzić zobaczył przed
sobą budowlę. Może znajdę pomoc i
zakończy się ten koszmar. Była wielka ,niczym zamek ,otworzył drzwi i
wszedł. Kazał psu zostać na dworze. Poczuł chłodny powiew wiatru, drzwi się
zatrzasnęły ,trzeszczące deski pod nim się ugięły. Panował tu półmrok. Ten
zamek ,dom ,czy cokolwiek było stare. Zobaczył świeże ślady krwi. To one
pokazywały mu drogę. Nie był pewny czy chcę za nim iść. Płonące pochodnie
oświetlały mu drogę. Za chwilę spokoju oddałby by wszystko co mógł. Zobaczył
jakieś drzwi na końcu korytarza .Panicznie podszedł. Tam prowadziły ślady krwi.
Gdy je otworzył zobaczył gnijące ciała. Co…
do cholery?!
- Dość! – krzyknął i upadł na kolana przerażony. Nie… nie… nie mogę tak skończyć.
Wstał szybko ,nie ma na co czekać i tak nic nie zdziała ,musi stąd
uciekać. Pobiegł jak najszybciej do drzwi ,którymi wszedł. Drzwi są zamknięte
,co do cholery? Słyszał jakieś kroki
,jęki. Coś szarpało jego nerwy. Jego ciało przeszedł dreszcz. Muszę się schować! Zaczął uciekać korytarzami
,mijał kolejne ślady krwi. Słyszał bicie swojego serca.
- Nie chcę się bawić w twoje chore gierki. – szepnął jakby do
siebie.
Nie widział tutaj żadnych okien. Był w jakimś pokoju.
Ciemnogranatowe ściany ,pełno pajęczyn i parę książek na półkach. Usiadł w
kącie ,zasłonił twarz rękoma.
- Dość ,zostaw mnie ,dlaczego mi to robisz? – powiedział prawie
bezgłośnie.
Czy to ta osoba co wtedy zostawiła mu liścik? Ona to zrobiła? Chyba mam jeszcze tą kartkę. Dlaczego nie słuchałem?
Przecież ta osoba kazała się do niej nie zbliżać.
Musiał się schować ,stąd nie
ma ucieczki. Wstał pospiesznie i udał się do kolejnego pokoju, następnego i
następnego. Cholera! To jest prawie jak
zamek! Zobaczył coś jak mniejszy pokoik niż reszta. Kucnął tam nasłuchując
,czy nikt nie idzie. Tu jestem bezpieczny
! Chyba się udało! Mylił się. Koniec
był bliżej niż mu się wydawało.